• Patron szkoły

        •                                                       
           
           
          ŚWIĘTA KRÓLOWA JADWIGA
          (1374 - 1399)

           

                                           
          Jadwiga urodziła się w Budzie na Węgrzech 18 lutego 1374 roku. Ojcem jej był Ludwik Andegaweński, król Węgier i Polski, matką - Elżbieta Bośniaczka, spokrewniona z rodem Piastów. Jadwiga była najmłodszą z trojga dzieci. Wychowana w znakomitym środowisku kulturalnym dworu, posiadała umiejętność czytania, znajomość języków obcych, zamiłowanie do nauki, sztuki i muzyki.

          Już w wieku 4 lat zaręczono ją z Wilhelmem Habsburgiem. Mieli oni w przyszłości zasiąść na tronie węgierskim. Jednak władca węgierski zmarł i tron objęła jej starsza siostra - Maria. Jadwiga została więc kandydatką na tron polski.

          W pierwszych dniach października 1384 roku, starożytnym traktem wjechała do Polski nowa królowa i zaraz po przyjeździe ukoronowano ją w katedrze wawelskiej. Miała wtedy 10 lat i 6 miesięcy. Przez parę lat korzystając z rad możnowładców polskich, sprawowała rządy samodzielnie. Otrzymawszy odpowiednie wykształcenie i przygotowanie do pełnienia tej roli, nie zawiodła narodu polskiego.
           
          Kroniki mówią także o jej wielkiej piękności . Była najatrakcyjniejszą księżniczką Europy. Miała około 182 cm wzrostu. Zgodziła się oddać swą rękę trzykrotnie starszemu od siebie Jagielle - pochodzącemu z kraju, który dla reszty Europy uchodził za barbarzyński i dziki. Jadwiga wychowana w pobożności pragnęła nawrócenia Litwy.

          W dniu 17 lutego 1386 roku w katedrze wawelskiej odbył się ślub i koronacja Jagiełły. Rok później chrzest przyjął cały naród litewski. Mimo młodego wieku angażowała się w sprawy polityczne, stała się opiekunem Akademii Krakowskiej. Dzięki jej staraniom utworzono na uniwersytecie wydział teologiczny. Jadwiga dawała dużo pieniędzy na rozbudowę akademii, w testamencie przekazała większą część swych klejnotów, bogatych szat, sreber i sprzętów osobistych. Dzięki tym sumom zakupiono w Krakowie 4 kamienice, przebudowując je na dzisiejsze Collegium Maius.
           
          Królewska para długo nie mogła doczekać się potomka. Dopiero w 1399 roku, po 13 latach małżeństwa, Jadwiga urodziła córeczkę Elżbietę Bonifację. Niemowlę po trzech dniach zmarło, a po trzech dniach 17 lipca zmarła także królowa. Jej ciało zlożono w Katedrze na Wawelu. W swojej ostatniej woli przekazała wszystkie kosztowności na rzecz odnowienia uniwersytetu w Krakowie, który miał kształcić teologów potrzebnych do szerzenia wiary chrześcijańskiej na Litwie. W 1400 roku Władysław Jagiełło , spełnił testament żony.
          W czerwcu 1997 roku papież Jan Paweł II ogłosił ją świętą. Święta Jadwiga patronuje królowym, pannom młodym i ludziom biednym.




           

           
           
           
          Dokonania Jadwigi :
          • - Z jej polecenia dokonano tłumaczenia na język polski Biblii i dzieł religijnych.
          • - Pomogła w odnowieniu uczelni krakowskiej - przeznaczyła na ten cel kosztowności i biżuterię.
          • - Przez swój ślub z Jagiełłą doprowadziła do chrystianizacji Litwy.
          • - Za jej wstawiennictwem u papieża - powstała diecezja w Wilnie.
          • - Fundowała kapłanom naczynia i szaty liturgiczne.
          • - Zakładała szpitale , pomagała chorym i biednym.
          • - Wielokrotnie broniła chłopów w sporach z magnaterią.
          • - Dzięki niej powstał w Krakowie Wydział Teologiczny.
          • - Wielokrotnie zażegnywała konflikt z zakonem krzyżackim.

           

           



           

          Legendy o Królowej Jadwidze :
           
           
          1."STOPKA KRÓLOWEJ JADWIGI"
           
          Pewnego dnia królowa Jadwiga, wracając ze swym orszakiem z zamiejskiego spaceru, przechodziła koło budowanego właśnie kościoła Na Piasku. Spostrzegła, że jeden z robotników obrabiających kamienne głazy jest bardzo smutny i co chwilę wyciera łzy. Królowa zapytała, co mu dolega. On odpowiedział, że ma ciężko chorą żonę, a nie ma tyle pieniędzy, żeby sprowadzić do niej lekarza. Kólowa obiecała mu pomoc, a nim odeszła, oparła stopę na kamiennym głazie, odpięła złotą klamrę z pantofelka i dała ją kamieniarzowi. Gdy robotnik chwycił za młot, by kamień dalej odkuwać, zobaczył na kamieniu odcisk stopy ludzkiej. Zawołał resztę robotników i wszyscy patrzyli zdumieni, jak w twardym kamieniu odcisnęła się stopka litościwej królowej. Wspólnie kamień obkuli i wmurowali go w ścianę świątyni.
           
           
          2."O ŹRÓDEŁKU KRÓLOWEJ JADWIGI"
           
          Podczas częstych wizyt w Bieczu, Jadwiga często piła wodę ze źródełka. Pewnego razu zastała ją ogromna burza. Schroniła się więc pod strzechę jednej z chat, gdzie bardzo serdecznie ją przyjęto. Na pamiątkę tego wydarzenia założyła wieś i nadała jej nazwę "Strzeszyn".
           
           
           
          3."SPOTKANIE ZE STARCEM"
           
          Kiedy królowa wizytowała szpital Bieczu, dostrzegła biednego, chorego starca. Na pytanie, dlaczego nikt się nim nie zajął odpowiedziano, że od ropiejących ran i strupów tak cuchnie, że nikt nie może mu usługiwać. Wtedy Królowa nakazała, aby podano jej odpowiednie środki opatrunkowe i zajęła się biedakiem. Skończywszy powiedziała, że wiele można uczynić, jeśli miłuje się bliźnich. Na te słowa człowiek się uśmiechnął i znikł. Wszyscy pojęli, że w postać biedaka wcielił się sam Jezus. Łóżko, na którym leżał ten człowiek przechowywano długo jako relikwię.
           
           
          4."RĘKAWICZKI KRÓLOWEJ JADWIGI"
           
          Królowa Jadwiga bardzo często odwiedzała Sandomierz. Poranek był zimowy, królowa postanowiła wracać do Krakowa. Sandomierzanie bardzo ją kochali, nie chcieli odsąpić od sań królewskich, ale Jadwiga obiecała, że wiosną znów tu powróci. Gdy wracała, śnieg zaczął padać tak gęsty , że sanie utknęły w szczerym polu. Zawieja stawała się coraz większa. Dopiero nad ranem woźnica poszedł szukać ludzkich siedzib, by sprowadzić pomoc. Niedaleko pod lasem napotkał niewielką wioskę, której mieszkańcy dowiedziawszy się, jaki to gość zabłądził, całą gromadą wyruszyli na pomoc. Kiedy wydobyto sanie z zaspy, ściemniło się zupełnie. Królowa chciała wracać do Sandomierza, ale najstarszy mieszkaniec wioski poprosił ją o pozostanie u nich w nocy na nocleg. Przyjęła zaproszenie i przenocowała w chłopskiej chacie. Rankiem się wypogodziło i królowa wyruszyła w dalszą drogę. Przed odjazdem żegnała się serdecznie z mieszkańcami, ale wyczuła w ich głosie troskę. Zapytała się, czy mają jakieś problemy. Wtedy oni odpowiedzieli, że mają bardzo srogiego pana, który ich bije i żąda pracy ponad siły. Królowa obiecała im pomoc. Przed wyruszeniem w drogę, zdjęła z rąk piękne , białe rękawiczki i podarowała sołtysowi. Wiosną wykupiła królowa tę wieś zwaną Świątniki z rąk okrutnego właściciela i darowała ją gromadzie. Obdarowany rękawiczkami sołtys, złożył je w katedrze w Sandomierzu w skarbcu. Do dziś znajdują się tam w oszklonej gablocie. Długość ich wynosi 43 cm.

          „O Królowej Jadwidze” 

          Kiedy młodociana królowa Jadwiga zdążała ze swym świetnym orszakiem z Węgier do Polski, wypadła jej droga przez wieś Górki /ówczesna nazwa Świątnik Górnych/. A była bardzo zmęczona długą i uciążliwą podróżą, więc wzdychała do wypoczynku. Stąd też skoro ze szczytu wsi Górki po raz pierwszy zobaczyła stolicę Polski z Zamkiem Wawelskim, wieżycami kościołów, basztami i murami miejskimi, tak się ucieszyła tym widokiem i nadzieją rychłego wypoczynku, że mieszkańców wsi witających ją radośnie, obdarzyła wolnością oraz nadała im rozliczne przywileje, pod tym jednak warunkiem, że będą po wszystkie czasy wiekuistymi strażnikami kościoła katedralnego, z którym złączyły się później najważniejsze momenty jej życia i gdzie do dziś spoczywa. 

           

           

          "Górka"

          Działo się to latem 1384 r., w bezimiennej jeszcze osadzie na południe od Krakowa, w której z dziada pradziada zamieszkiwali smolarze. Osada leżała na wysokim wzniesieniu, z którego doskonale widać było krakowski gród, położony w głębokiej Dolinie Wisły.  

          Dobrze przed wieczorem, na trakcie, prowadzącym do Krakowa od Myślenic i Sieprawia, pojawił się orszak, złożony z jadącego na czele oddziału rycerzy, szeregu pojazdów – najpierw ozdobnych, wiozących jakieś znamienite osoby, a na końcu ciężko wyładowanych. Na szczycie góry orszak zatrzymał się. Była to Jadwiga, córka króla węgierskiego Ludwika, która przyjeżdżała właśnie do Krakowa, aby objąć tron polski. Tutaj po raz pierwszy ujrzała Kraków, w którym nazajutrz miała zostać koronowana na królową Polski. 
          Ponieważ już się zmierzchało, Jadwiga wyraziła chęć przenocowania w tej osadzie. Wieczór spędziła przy ognisku wraz ze smolarzami. Osadę królewna określiła jako „górkę”, ponieważ położona była na wyniosłym wzgórzu. I tak już zostało na zawsze: osadę odtąd zwyczajowo nazywano Górką lub Górkami. Podczas rozmowy ze smolarzami Jadwiga zaprosiła ich do Krakowa, kiedy już będzie królową. Więc po pewnym czasie przyszli... I mimo że służba zamkowa nie chciała ich dopuścić przed oblicze królowej, udało im się dostać do komnat wawelskich i rozmawiać z królową. A ona pomna na to, że właśnie oni po raz pierwszy w życiu pokazali jej Kraków i pragnąc upamiętnić ten moment, wyjednała u biskupa krakowskiego Jana Radlicy, aby po wsze czasy nadał mieszkańcom wsi Górka przywilej obsługi katedry krakowskiej na Wawelu. 

          Tak też się stało...Katedrę obsługiwali odtąd zwyczajowo kolejno ojcowie poszczególnych rodzin z tej wsi, która dzięki temu uzyskała nazwę Świątniki Górne. W 1745 r. P. H. Pruszcz w „Kleynotach Stołecznego Miasta Krakowa...” zanotował, że „są też przy tym Kościele Świątnicy albo Poddani do dzwonienia, y inszych posług Kościelnych. Jest ich zawsze czterech, a na święta wielkie bywa ich ośmiu.” 
          Legenda ta powstała chyba stosunkowo niedawno, ponieważ ma charakter zadziwiająco zgodny z tendencją podań ludowych do dosłownego, wtórnego wyjaśniania genezy nazw topograficznych. W tym przypadku nastąpiła swoista kompilacja dawnych nazw „Górki” i „Świątnicze Górki”, przy wykorzystaniu sugestywnego, chociaż bardzo zwięzłego opisu J. Długosza (opis przybycia królewny Jadwigi do Polski – przyp. A.K.) (...) 
          Nie jest jednak pewne, czy trasa przejazdu królowej wiodła rzeczywiście przez Świątniki Górne, choć jest to bardzo prawdopodobne, gdyż w tym rejonie przebiegał trakt tatrzański z Węgier do Krakowa, którym królowa przybyła do Polski ok. 13 października 1384 r. 

           

          "Jarosław"

          Legenda mówi, że w miejscu gdzie dzisiaj znajduje się kościół i zespół klasztorny O.O. Dominikanów, wybudowany był kościółek drewniany z cudowną figurą Matki Bożej Bolesnej. W tym kościółku modliła się królowa Jadwiga o powodzenie oręża polskiego, w czasie kiedy pod niedalekim Stubnem trwała bitwa Polaków z wojskami Starosty Węgierskiego. Podczas tej wyprawy oddziałami polskimi dowodzili dwaj bracia stryjeczni z rodu Leliwitów: Spytek z Melsztyna i Jaśko z Tarnowa. Po wyprawie Spytek z Melsztyna otrzymał w dziedziczenie władanie ziemią samborską, a Jaśko z Tarnowa ziemię jarosławską oraz urząd generalnego starosty na Rusi. Tak zostały wynagrodzone zasługi trzech pokoleń Leliwitów, którym Jadwiga i Jagiełło zawdzięczali polski tron. W ten sposób rozrósł się na Rusi możny ród Leliwitów Tarnowskich, którego jedna z gałezi - Jarosławscy - przejeła nazwę od nadanego w dziedziczenie posiadania Jarosławia. Od tej pory Jarosław staje sie własnością prywatną. Wpłyneło to korzystnie na jego rozwój urbanistyczny i gospodarczy, bo leżało to w interesie nowych właścicieli zabiegających o przywileje królewskie. Przywileje te i dbałość dziedziców o rozwój handlu w mieście przyczyniły sie do znacznego rozwoju i świetności Jarosławia" 

          "Jabłoń"

          Dawno, bo prawie sześć wieków temu, o milę od królewskiego miasta Parczewa ciągnął się las ogromny i nieprzebyty, Czarnyn zwany. Drzewa gęsto tam rosły i zakrywały niebo tak, że nawet w południe ciemno pod nim było jak w nocy. 

          Od dawien dawna przez Czarny Las wiódł trakt szeroki, którym kupcy z południa i zachodu przewozili swe towary na Litwę i Ruś. Ale odkąd zaczął tam grasować zbój Sławój, trakt przestał być bezpieczny. 
          Sławój pośród gromady swoich kompanów, którym przewodził, był najwyższy, najzręczniejszy, ale i najbardziej okrutny. Miał ogromną, ciężką, z drzewa jabłoniowego sporządzoną maczugę, w której tkwiły ostre krzemienie. Czyhał na przejeżdżających ludzi, grabił ich, a kto by mu próbował się oprzeć, tego zabijał. Najchętniej napadał na kupców. Ale trafiało się, że i co zamożniejszym kmieciom nie darował. 
          Rozeszła się wieść o okrutnym zbóju i trwoga ogarnęła okolicę. Niejeden, komu wypadła droga tamtędy, wolał nawet kilka mil nałożyć, byle ominąć niebezpieczny trakt. 
          Jednego razu zdarzyło się, że gościńcem przez Czarny Las przejeżdżał król Polski i Litwy Władysław Jagiełło wraz z niedawno poślubioną, młodziutką żoną Jadwigą. 
          Sławój, znęcony bogactwem strojów, postanowił ograbić zbliżający się orszak. Na dany znak zgraja zbójców z dzikim wrzaskiem wyskoczyła na drogę i otoczyła królewską karocę. W mgnieniu oka zbóje powalili na ziemię nie spodziewających się niczego i przerażonych pachołków. 
          Ale ciągnący za królem o kilka stajań hufiec rycerski przybył napadniętym z pomocą. W walce został ciężko obuszkiem raniony herszt zbójców Sławój. 
          Jeden z rycerzy królewskich chciał go dobić i już się nań czekanem zamierzył, ale przeszkodziła temu królowa. 
          - Powalonego niegodzi się zabijać! - zawołała. Minęło wiele lat. 
          O okrutnym zbóju Sławoju zapomniano i tylko starzy ludzie opowiadali o nim nieraz wieczorami przy łuczywie. 
          Król Władysław, bawiący akurat wczesną jesienią w Parczewie, wyruszył pewnego dnia na łowy. Czarny Las huczał graniem myśliwskich rogów, aż złociste liście sypały się z drzew. 
          Zapędził się król za śmigłym jeleniem w gęstwinę, gdy nagle doszedł go zapach dojrzałych jabłek. Zapach był tak przyjemny i mocny, że król zapragnął skosztować owoców i wstrzymał nieco konia. 
          Oczom królewskim ukazała się mała polana, a na jej brzegu drzewo rozłożyste, a gałęzie na nim uginały się od ciężkich, złocistych jabłek. Pod jabłonią klęczał starzec wychudły, podobny do pnia, o który głową był wsparty. Włosy siwe okrywały mu nagie ramiona, biała jak mleko broda spływała aż do ziemi. 
          - Hej, człowieku! - zawołał król. -Ktoś ty? 
          Starzec poruszył się. Popatrzył na króla wyblakłymi oczyma i odrzekł powoli, z wysiłkiem: 
          - Poznaję was panie. Wyście wtedy przed laty jechali gościem. Jestem tym, którego niegdyś zwano Sławojem. 
          Zdumiał się król Władysław. Przypomniał sobie ów dzień i małżonkę swą królową Jadwigę, która w niedługi czas zmarła młodo... I dawna, przygasła już boleść obudziła się na nowo w królewskim sercu. 
          Nadjechali dworzanie i stanąwszy kołem słuchali, jak Sławój klęcząc i obejmując jabłoń, trzęsącym się głosem wyznawał królowi swe winy. 
          - Byłem okrutny i chciwy. Stawałem na gościńcu, grabiłem, zabijałem. Aż wtedy nie udało się i sam ległem. Jasna pani, co z wami jechała, nie dała mnie zabić. Wiele dni przeleżałem w niemocy. Potem zatknąłem w ziemię swoją skrwawioną pałkę i uczyniłem ślub, że już nigdy nikogo nie ukrzywdzę. Każdego dnia czyniąc pokutę, polewałem łzami tę pałkę, aż zazieleniała się i jabłonią wyrosła. Te jabłka na niej to ludzie, których kiedyś pobiłem. 
          - Straszne są twoje winy - zawołał król. - Ale i długoś za nie pokutował. Mów, czego żądasz, człowieku. 
          - Mnie nic nie trzeba, umieram... - odrzekł gasnącym głosem starzec i osunął się nieżywy. 
          - Pogrzebcie go - rozkazał po chwili dworzanom, po czym nawrócił konia i ruszył z wolna ku traktowi. 
          Mijały lata i wieki. O strasznym zbóju Sławoju ludzie pieśni śpiewali. Czarny Las wytrzebiono niemal doszczętnie. A w tym miejscu, gdzie rosła owa jabłoń, o dwie mile na północny wschód od Parczewa, znajduje się dziś miejscowość o nazwie Jabłoń.